Alinka.B(L)OOK.pl – Dzień ósmy. Chwała bohaterom

Przegląd
- Typ: Alinka.B(L)OOK.pl
Słuchając “głosów z rynku” można odnieść wrażenie, że rynek książki zdąża ku upadkowi. Wydawcom już nic się nie opłaca wydawać. A zwłaszcza nie opłaca się wydawać ambitnej literatury. Tymczasem jest taki sektor rynku, w którym od lat można zaobserwować odwrotną tendencję. Jest to sektor literatury dziecięcej.
Są bardziej lub mniej atrakcyjne sektory rynku. Atrakcyjność sektora zazwyczaj charakteryzuje się agresywnymi działaniami konkurujących ze sobą wydawców oraz dużą ilością konkurujących ze sobą publikacji. I tak też jest z sektorem książek dla dzieci. Książki dla dzieci sprzedają się “wszędzie” zarówno w dużych miastach jak i na prowincji, zarówno w księgarniach jak i w hipermarketach. Przed wydawcami sektor ten stawia nie lada wyzwanie. W większości są to bogato ilustrowane książeczki wymagające najwyższej jakości druku i oprawy. Dodatkowo konieczność “zatowarowania” różnorodnych kanałów dystrybucji wyklucza praktycznie możliwość publikowania tych tytułów w niskich nakładach. Dla wydawców z tego sektora “opłacalność” rozpoczyna się od sprzedaży kilku tysięcy egzemplarzy a nie tak jak w przypadku niektórych publikacji naukowych i akademickich od rozdania 10 egzemplarzy autorskich (reszta produkcji jest zazwyczaj dotowana i “nie opłaca się” jej sprzedawać, bo każda próba sprzedaży generuje dodatkowe koszty nie ujęte we wnioskach o dotacje). Tymczasem wydawcom książek dla dzieci musi się “opłacać” skoro nadal istnieją na rynku w przeważającej większości odcięci od dotacji.To, że jeszcze istnieją nikogo nie dziwi. W sektorze tym mamy takie spektrum “zawartości merytorycznej” (czytaj “wartości merytorycznej”) jaka być może występuje tylko w sektorze literatury dla dorosłych. W sektorze literatury dla dzieci nadal najwyższą sprzedaż notują publikacje wydawane w koedycjach, drukowane na statkach płynących z Hongkongu do Hamburga a sprzedawane w koszach, w cenach detalicznych nie przekraczających 9,99. Czyli upadek czy nie? Moim zdaniem nie. O upadku w tym sektorze mogliśmy mówić jakieś 15 lat temu. Byłam wtedy ambitną księgarką, która przynajmniej starała się sprzedawać ambitną literaturę. W tamtych czasach aby znaleźć coś ambitnego w ofercie naszych edytorów dziecięcych trzeba się było trochę pogimnastykować.
A dzisiaj? Dzisiaj to miód malina. Jak nie Muchomor to Dwie Siostry, a może Zakamarki albo Bona? A na dodatek Nasza Księgarnia, wydawnictwo które jak żadne inne potrafiło się dostosować do nowych trendów. Nie chcę tutaj wymieniać wszystkich moich ulubionych wydawców. Jest ich kilkunastu i nadal ich …….. przybywa. Już nie bankrutują jak ich poprzednicy, pionierzy czy raczej mięso armatnie które, jeszcze tak niedawno, wysyłane na bój z “komercją” ginęło bezpowrotnie. Są, działają, zawsze uśmiechnięci i bijący optymizmem. Aż miło się z nimi spotkać czy to na kiermaszach czy w mojej księgarni, jak wpadają “na kawkę”. Chwała bohaterom.
Wasza Alinka, która razem z Wami czyta dzieciom
Artykuły powiązane:
O autorze
Skomentuj
Tylko zalogowani użytkownicy mogą komentować.