Rozmowa Marty Guzowskiej z Michelem Bussim, najpoczytniejszym francuskim autorem kryminałów, o jego nowej książce „Mama kłamie”

Przegląd

Kiedy czyta się zajawkę powieści Michela Bussiego „Mama kłamie”, nie brzmi szczególnie interesująco. jakiś dzieciak w przedszkolu twierdzi, że jego mama to nie jego mama. Wypalona policjantka próbuje złapać sprawców napadu na sklep jubilerski. Fryzjerka sypia ze szkolnym psychologiem… Tylko, że Bussi stworzył z tego mieszankę wybuchową!

Jakie jest Pana najwcześniejsze wspomnienie?

Mój pierwszy dzień w szkole.

Musiał mieć Pan wtedy około 6 lat… Czyli to pewnie Pana prawdziwe wspomnienie. Pana najnowsza książka „Mama kłamie”, która właśnie ukazała się w Polsce, to thriller o wspomnieniach. Pisze w niej Pan, że wszystko co pamiętamy sprzed wieku trzech-czterech lat to najpewniej sztuczne wspomnienia, które zostały nam zaszczepione.

Tak, moja powieść porusza ten temat. To, kim jesteśmy, zostaje ukształtowane przed czwartym rokiem życia, ale nie mamy żadnego bezpośredniego wspomnienia z tego okresu. To zagadkowe i trochę przerażające.

Czy ma Pan dobrą pamięć? Czy kiedy pracuje Pan nad powieścią i przychodzi Panu do głowy pomysł, musi go pan zapisać, czy zapamiętuje Pan?

Dobra pamięć to bardzo przydatna rzecz w życiu pisarza. Myślę, że potrafię sobie przypomnieć swoją przeszłość w najdrobniejszych szczegółach, trochę jak kompozytor, który potrafi odtworzyć w głowie całą symfonię. Więc pomysly też.

Żyjemy w czasach post-prawdy i coraz mniej polegamy na własnej pamięci, a coraz bardziej na tym, co serwują nam media. Czy nie łatwiej jest używać sfabrykowanych wspomnień, zamiast pielęgnować własne?

Nie sądzę. Wręcz przeciwnie, technologie pomagają nam wyselekcjonować i podzielić, przez co podtrzymują wspomnienia bardziej osobiste niż wspólne. Dawniej cały świat miał jedną pamięć wspólną, dziś ona wygląda inaczej, jest bardziej rozproszona i automatycznie bardziej spersonalizowana. Możemy na przykład zdecydowac, że będziemy słuchać przez całe życie tylko jedno radia, które gra jedynie szlagiery z czasów naszej młodości.

A może niektórzy ludzie nie chcą pamiętać? Może łatwiej im zaufać komuś, kto będzie przechowywał ich „wspomnienia”?

Z tym też się nie zgadzam. Pamięć to tożsamość. Jesteśmy dziś bardziej nostalgiczni niż kiedyś. W społeczeństwie, w którym wszystko pędzi, ludzie czują potrzebę uczepienia się swojej przeszłości, która oznacza dla nich często ich dzieciństwo, rodzinę, dzielnicę… Im bardziej jesteśmy od tej przeszłości oderwani, tym bardziej chcemy uchwycić się wspomnień.

W powieści „Mama kłamie” pisze Pan, że pamięć polega też na selekcjonowaniu, decydujemy, co zapamietamy, a co zapomniemy. Czy nie na podobnej zasadzie opiera się pisanie książek?

Oczywiście. Sami decydujemy, o czym napiszemy, całe szczęście. Jeśli chodzi o pamięć, zauważyłem, że niektóre osoby mają niezwykłą zdolność zapominania najgorszych wspomnień, by móc wykreować sobie wyśnioną przeszłość. Ja także często rozkoszuję się pewnymi chwilami później, a nie tu i teraz. Dotyczy to na przykład podróży – pamiątka czy zdjęcia często są wywołują bardziej wyraziste emocje niż sam pobyt, podczas którego było też dużo problemów organizacyjnych czy sprzeczek, o których najwyraźniej zapominamy.

Czy wobec tego wierzy Pan w obiektywną rzeczywistość? Czy wszystko zależy od obserwatora?

Rzeczywistość istnieje tylko w oku obserwatora, wydaje mi się to oczywiste. Tak samo powieść istnieje tylko w wyobraźni czytelnika. Ciekawie byłoby zobaczyć, jak różnie wyobrażali sobie Malone’a, Marianne czy Amandę wszyscy moi czytelnicy.

Ma Pan świetne oko do obserwowania ludzkich zachowań. Zwłaszcza zachowań dziecka, takiego jak opisany w „Mama kłamie” Malone. Ile z tego sam Pan zaobserwował, a ile Pan wymyślił ?

Myślę, że nie trzeba być psychologiem, żeby stworzyć wiarygodne postacie. Zresztą bohaterowie książki nie muszą być wiarygodni, dużo ludzi w prawdziwym życiu takimi nie jest, działają w mało spójny sposób. To wydarzenia nami powodują, a więc historia, czyli w pewnym sensie przeznaczenie. Nietrudno jest opisać, jak postać zderza się z przeznaczeniem. Stąd bierze się jej charakter – ze sposobu, w jaki czytelnik interpretuje jej reakcje. Nie mówię sobie: ten będzie miły, a ten zły, ten sympatyczny; opisuję reakcje postaci i to na ich podstawie czytelnik uformuje sobie o niej opinię.

Gdyby miał nastąpić koniec świata, który polegałby na masowej utracie pamięci, jaką książkę chciałby Pan ocalić dla przyszłych pokoleń?

„Małego Księcia” Saint-Exupéry’ego.

 

 

 

Kategorie: Literatura, Wywiady

Skomentuj

Tylko zalogowani użytkownicy mogą komentować.