Chodzi o to, by doprowadzić w przyszłym roku do organizacji tylko jednej imprezy – Warszawskich Targów Książki w Warszawie
ŁD: Formułę, jak rozumiem przeniesioną z innych imprez targowych organizowanych przez Muratora?
JO: Jeżeli chodzi o formułę biznesową to rzeczywiście zaproponowaliśmy sprawdzone już przez nas rozwiązanie. Jesteśmy współudziałowcem podobnej spółki funkcjonującej od 8 lat przy okazji Międzynarodowych Targów Sportów Wodnych „Wiatr i Woda”. Przystąpiło do niej kilkanaście firm z tej branży przystąpiło, proporcje udziałów w spółce pomiędzy nami i nimi są identyczne jak w przypadku spółki Targi Książki. Spółka i targi działają znakomicie, a impreza jest coraz wyżej w rankingach światowych pod względem ilości wystawców, powierzchni i ilości zwiedzających.
ŁD: Jak to jest z tymi cenami. Ars Polona zarzuca Wam, że mają one charakter dumpingowe. Jak to wygląda w rzeczywistości? Jak udało Wam się uzyskać tak konkurencyjne ceny?
JO: Odpowiedz można zawrzeć w jednym słowie – pazerność. To jest odpowiedź na politykę Ars Polony. Natomiast ostatnie wypowiedzi szefa Ars Polony są jeszcze bardziej drastyczne. Opowiada, na przykład, że rozdajemy stoiska za złotówkę. Musimy z tym walczyć, gdyż takie kłamliwe wypowiedzi są dla nas bardzo szkodliwe. Oczywiście to kłamstwo. Rabaty, jeżeli w ogóle są stosowane, to wynoszą ok. 10% i są tylko dla tych, którzy wykupują stoiska o największych powierzchniach. Nie ma innej polityki, niż ta wynikająca z wielkości stoiska. Natomiast większość wystawców nie ma w ogóle rabatów, gdyż są to małe stoiska. Tym bardziej, że zeszliśmy z cenami tak nisko. Nie planujemy dokładania do tej imprezy. Co więcej mamy dwie firmy, które chcą na tym zarobić – Targi Książki i Murator Expo, jako organizator wykonawczy. Mamy pełną przejrzystość jeśli o to chodzi i podwójny nadzór. Fakt, że to kłamstwa można łatwo udowodnić. Gdybyśmy chcieli dać komuś stoisko za złotówkę lub wysoki rabat, to musielibyśmy wytłumaczyć się z tego przed udziałowcami spółki, którymi są inni wydawcy – wystawcy tych targów. Były takie przypadki, kiedy wydawca chciał otrzymać wyższy rabat, ale tłumaczyłem mu, że nie mógłbym tego zrobić po cichu przed jego „kolegami”. To jest wystarczające wytłumaczenie, aby dotarło do wszystkich, że nawet, gdybyśmy chcieli – nie możemy tego zrobić. Formuła jest taka, że wydawcy mają prawo do pełnej kontroli.
A co do cen – nie są one dumpingowe, można się o tym przekonać zaglądając do oferty innych organizatorów – np. targów nieruchomości organizowanych w PKiN. To jedne z droższych targów, bo organizowanych dla zamożnej branży. Ich ceny są na naszym poziomie. Stać ich na wynajęcie Pałacu i mocną kampanię promocyjną – to dowód, że nie schodzimy z naszymi cenami zbyt nisko.
ŁD: Jak to jest z tą kontrolą. Murator ma 40% udziałów, a wydawcy pozostałe 60%. Jednak większościowy pakiet jest rozdrobniony pomiędzy dziesięcioma oficynami.
JO: Wydawcy, którzy przystąpili do spółki są ze sobą zaprzyjaźnieni i łatwo mogą się ze sobą porozumieć. Nawet jeśli wystąpiłyby jakieś sytuacje drastyczne, to na pewno będzie im łatwiej się ze sobą dogadać niż nam z jakimkolwiek wydawnictwem. Mają wspólny interes – są wystawcami targów – chcą płacić najmniej za najwyższą jakość realizowanego przez nas projektu. Poza tym trzeba wziąć pod uwagę fakt, jak funkcjonuje sp. z o.o. i jej organy. W Zarządzie są dwie osoby z grona wydawców i jedna z naszej strony. W Radzie Nadzorczej my mamy prawo do dwóch członków z pięcioosobowej rady. Wykonałem ponadto dodatkowy gest – na jedną z osób nas reprezentujących w jej organach zaproponowałem Pana Rafała Skąpskiego, który ewidentnie jest z grona wydawców, czyli oddałem w ręce środowiska wydawców jedno z dwóch przysługujących nam miejsc w Radzie Nadzorczej. Z naszej strony w Radzie jest tylko Prezes RN Murator EXPO – Pan Zbigniew Benbenek. Na tym etapie pełna decyzyjność jest po stronie wydawców. Z każdym dniem to zaufanie rośnie. Te procedury są nieistotne, gdy wszystko funkcjonuje dobrze. Będą istotne, gdyby się kiedyś okazało, że my mamy np.: pomysł aby podwyższyć ceny dwukrotnie. Oczywiście takiej sytuacji nie będzie, bo my wyznajemy filozofię tzw. „jedzenia małą łyżką” czyli stosowania niskich marż, co przeważnie daje mocne umocowanie w branży i chroni przed zakusami konkurencji. Jednak w początkowej fazie współpracy, jak ktoś chce mało zarabiać to jest to podejrzane. W związku z tym łatwo podważać zasadność takich założeń biznesowych i straszyć, że później będzie inaczej, drożej. Nie będzie drożej. Jeszcze wrócę do pytania, jak nam się udało te ceny osiągnąć. My płacimy trochę drożej za wynajem Pałacu Kultury niż Ars Polona. Niestety w tym roku płacimy wyższą cenę z uwagi na to, że wchodzimy jako nowy organizator do Pałacu Kultury, który bojąc się oskarżeń szefa Ars Polony jest bardzo ostrożny. W związku z tym nie udzielono nam żadnych rabatów. Natomiast mamy obietnicę, że w przyszłym roku będziemy mieli rabaty zbliżone do tych, jakie miała Ars Polona, czyli nasze koszty nieco się obniżą. Wpływ na nasze ceny ma również to, że mamy dużo tańszych podwykonawców zabudowy oraz wynegocjowane, niższe stawki dotyczące np.: bilbordów czy reklam w gazetach. W tym przypadku jednak nie mamy się z czym porównywać, bo Ars Polona prawie nie prowadzi takich działań promujących targi.
ŁD: Ale P. Guzowski zarzuca Wam, że Wasza zabudowa jest dużo niższej jakości.
JO: Po pierwszym dniu dostałem wiele pochwał za to, jak wygląda zabudowa, jak dobrej jakości są elementy, z których stoiska są wykonane. Szukał dziury w całym, więc próbował coś wypunktować. Praktyka wszystko zweryfikuje. Uważam, że nasza ekipa jest co najmniej nie gorsza od ekipy Pana Guzowskiego. Ta nonszalancja, z którą oni podchodzili do organizacji targów po prostu zemściła się na nich. My staramy się pokazać, że mamy wysokie standardy obsługi, podobnie jak współpracujące z nami firmy np. wykonawcy zabudowy targowej. Mam nadzieję, że wszyscy wystawcy to dostrzegą.
ŁD: W jakim stopniu wydawcy posiadający udziały w spółce Targi Książki mogą decydować o formule i organizacji Targów?
JO: Poziom decyzyjności jest na poziomie zarządu tej spółki. Jeśli chodzi o formułę imprezy, to wydawało mi się, że my mamy tyle pomysłów, że będziemy bardzo innowacyjni i wręcz na siłę będziemy musieli coś wyciągać od drugiej strony. Tu jestem mile zaskoczony, bo pomysłów i inicjatyw ze strony wydawców jest bardzo dużo, nie tylko ze strony zarządu, który szczególnie aktywnie reprezentuje Pani Aldona Zawadzka.
ŁD: Czym różni się formuła Warszawskich Targów Książki od formuły MTK?
JO: Przede wszystkim objętością programu merytorycznego targów, co widać m.in. po objętości samego katalogu. My na 150 stronach opisujemy program targów i spotkania z autorami – u nich dotychczas zajmowało to jedną trzecią tej objętości. Program wydarzeń towarzyszących targom książki, moim zdaniem, jest ważniejszy niż sama oferta wystawiennicza. To ma być festiwal literatury, a oprócz tego forum branżowe, gdzie wszyscy uczestnicy procesu wydawniczego powinni się spotykać, powinni mieć okazję do rozmów o nowych technologiach, problemach, o tym jakie wyzwania stoją przed ich branżą itd. I to próbujemy tworzyć. W przyszłym roku planujemy rozwinąć to na dużo większą skalę niż w tym roku.
ŁD: Jakie działania zamierzacie podjąć, aby ta impreza rzeczywiście miała charakter międzynarodowy?
JO: Dużo, bo będziemy mieli dużo więcej czasu. Wielu elementów współpracy międzynarodowej nie udało nam się zrealizować z bardzo prozaicznej przyczyny – braku czasu. Te zagraniczne, międzynarodowe firmy i organizacje w dużej mierze były już zaangażowane przez inne imprezy, np. MTK czy też Targi w Pradze, które właśnie się odbywają. Natomiast wiemy już, że ta współpraca będzie szybko się rozwijała. Mamy już teraz stoisko chociażby Targów Moskiewskich, na których my też będziemy występować ze zbiorczym stoiskiem we wrześniu b.r. Dzisiaj przyjeżdża na nasze targi v-ce prezes Targów Frankfurckich na rozmowę, o tym jak będzie wyglądała nasza współpraca. Wiem, że organizacje francuskie też sygnalizują chęć udziału w naszej imprezie. Na pewno szybko zbudujemy tą międzynarodowość. Mamy nasze doświadczenia w tym zakresie z innych branż, w których działamy.
ŁD: Jednak rynek jest zgodny, że nie ma miejsca na dwie tego typu imprezy w tym samym miejscu i czasie. Ars Polona idzie w zaparte i na pewno łatwo się nie podda. Jak zamierzacie walczyć o palmę pierwszeństwa z konkurencją?
JO: Myślę, że tę palmę pierwszeństwa już mamy. Chodzi o to, by doprowadzić w przyszłym roku do organizacji tylko jednej imprezy – Warszawskich Targów Książki w Warszawie. W pewnym momencie, dwa miesiące temu, rozpoczęły się, z inicjatywy Ars Polony rozmowy o kupieniu praw do tej imprezy. Jednak zakończyły się niepowodzeniem, gdyż zaproponowane przez nich warunki były nie do przyjęcia.
ŁD: Widzę, że nie daje im Pan wielkich szans.
JO: Nie daję, ale oczywiście wiem, że mogą jeszcze próbować. Jednak po naszej stronie są wyższe standardy i ogólna jakość imprezy. Z każdym dniem mają coraz mniej zwolenników.
ŁD: Dziękuję za rozmowę.
Artykuły powiązane:
O autorze
Artykuły powiązane
Skomentuj
Tylko zalogowani użytkownicy mogą komentować.