Dałem do prasy ogłoszenie „młody, uczciwy, z wyższym wykształceniem szuka pracy” – wywiad z Czesławem Mauerem

Dałem do prasy ogłoszenie „młody, uczciwy, z wyższym wykształceniem szuka pracy” – wywiad z Czesławem Mauerem

Przegląd

Jacek Włodarczyk – Wirtualny Wydawca: Firma Emmanuel jest jedną z najstarszych firm dystrybucyjnych działających aktywnie w Polsce. Jakie były początki firmy Emmanuel?

 

Czesław Mauer: Z wykształcenia jestem technikiem elektrykiem i historykiem Kościoła. Kiedy w 1991 roku kończyłem studia i zacząłem szukać jakiegoś zajęcia, na rynku pracy trzeba było brać to co jest. Jak przystało na przyszłego pana magistra historii pracowałem przy rozrzucaniu ziemi, robieniu trawników, zbieraniu reklam do Gazety Wyborczej. W końcu dałem do prasy ogłoszenie, w którym  napisałem  „młody, uczciwy, z wyższym wykształceniem szuka pracy”. Po tym ogłoszeniu rozdzwoniły się telefony.  Pracodawcy koniecznie chcieli zobaczyć tego „uczciwego” w dobie szalejących przemian gospodarczych. W ciągu kilku tygodni przeszedłem przez kilka firm, aż w końcu rozpocząłem pracę w firmie handlowej, która zajmowała się sprzedażą i kupnem wszystkiego, na czym można było zarobić. Tam szybko nauczyłem się „tajemnic handlowych” i bardzo szybko zostałem prawa ręka szefa. Ostatecznie po próbach handlu węglem, owocami, stalą, zbożami, starymi czołgami i innymi różnymi dziwnymi rzeczami, firma skoncentrowała się na obrocie rybami mrożonymi, kupowanymi w Peru, Argentynie, a później sprzedawanymi w całej Europie. Potem jeszcze kilka razy zmieniałem firmy w branży rybnej. Dzięki temu nauczyłem się pracować z towarem który nie podlega prawu zwrotu. 🙂

W końcu stanąłem na rozdrożu z pytaniem co mam dalej robić. Rzuciłem dobrze płatną pracę i spotkałem się z przyjaciółmi, szukając u nich rady. Podczas wspólnej modlitwy powstał pomysł na założenie księgarni. Ale ja nie miałem pojęcia jak to zrobić. Przez 3 miesiące siedziałem w domu i nie wiedziałem od czego zacząć, Bez lokalu, pieniędzy i samochodu. Aż w końcu pojechałem z przyjacielem do Lublina i tam zobaczyłem, że wszyscy kupują jakąś książkę. Kupiłem paczkę i zabrałem do Katowic, gdzie od ręki sprzedałem wszystko. Następnego dnia pożyczyłem od kolegi „malucha”, wziąłem wszystkie pieniądze które miałem i pojechałem znów do Lublina. Starczyło na załadowanie tymi paczkami całego „malucha”  po sufit. Wróciłem do Katowic i już wieczorem sprzedałem  wszystko. Najdziwniejsze było to, że dla innych nie było towaru, a ja dostawałem. Była to książka „Przekroczyć próg nadziei” Jana Pawła II. I tak się zaczęła moja przygoda z książką. Był listopad 1994 roku.

 

JW: Obrót jedną książką to jeszcze nie firma dystrybucyjna. Proszę o dalsze informacje bo większość młodych ludzi pracujących obecnie na rynku książki nie pamięta jak to dawniej bywało. A Pana wspomnienia już mnie powaliły.

 

CzM: Wtedy kupiłem na KUL informator o wszystkich wydawnictwach katolickich. Rozesłałem do wszystkich list z propozycją współpracy, gdzie napisałem, że należę do Ruchu Światło Życie, nie mam dużo pieniędzy (około 2000 zł), ale proszę o dobre warunki, a w zamian za to będę w miarę możliwości płacił gotówką (ten odruch płacenia gotówką pozostał mi po okresie handlu rybami). Oddźwięk był błyskawiczny. Pierwszy odezwał się Biblos, Wydawnictwo M, PAX, Jedność i kilka następnych oficyn. Po książki jeździłem pociągiem lub autostopem. Przywoziłem pełne torby i plecak. Czasami pożyczałem „malucha”, do którego wchodziło 200 egz. Pisma Świętego. I jeszcze parę paczek książek np. z wydawnictwa „W Drodze”. Tak nawiasem mówiąc Fiat 126p to bardzo dobry samochód dostawczy. 🙂
Książki które kupowałem od wydawców trzymałem w kartonach, w moim mieszkaniu, na 3 piętrze (windy nie było). Na soboty i niedziele rozwoziłem je po znajomych parafiach, namawiając księży do robienia kiermaszy i otwierania kiosków parafialnych.
Trzeba przyznać, ze Opatrzność Boża i szczęście mi sprzyjało. Oprócz wielu życzliwych i dobrych ludzi, którzy nieustannie mi pomagali, kilka miesięcy po rozpoczęciu działalności, pewna Pani zaproponowała mi bezpłatnie lokal, gdzie mogłem trzymać książki i organizować sprzedaż stacjonarną. Były to 2 pokoje na parterze, w kamienicy. Miała to być księgarnia, ale lokalizacja bardziej sprzyjała działalności hurtowej, więc powstała hurtownia. Zaraz potem miały miejsce I targi Wydawców Katolickich w Warszawie. Tam miałem okazję poznać wszystkich najważniejszych graczy tego rynku w jednym miejscu. Znajomy ksiądz dał mi pieniądze na pierwszy komputer, inny sprzedał aparat fotograficzny i za otrzymane pieniądze sfinansował alarm do pomieszczeń. Ludzi wspierających pomocą i pracą było bardzo wielu.

JW: A jak jest dzisiaj

CzM: Dzisiaj dalej firma jest w tej samej kamienicy, zajmując większą jej część. Pracujemy w 8 osób. Oprócz działalności hurtowej, otworzyliśmy działalność wydawniczą na potrzeby własne i dla usługobiorców. Posiadamy własne maszyny do druku cyfrowego. Prowadzimy również sprzedaż detaliczną.

JW: Co Pan jako wieloletni gracz może nam powiedzieć o rynku książki religijnej

CzM: Rynek książki religijnej jest wąski i z roku na rok coraz trudniejszy. Trzeba się wiele napracować, żeby na nim przetrwać. Wydawcy coraz częściej omijają hurtownie, a nawet księgarnie i starają się dotrzeć  bezpośrednio do klientów indywidualnych. Pracę bardzo utrudnia niejednolity system rabatowy. Często jako hurtownik muszę kupować z rabatami jakie od wydawcy dostaje nawet niewielka księgarnia Taka sytuacja  niszczy rynek i zmusza do sprzedaży po kosztach. Nieustannie wprowadzamy w firmie nowe zabiegi marketingowe, szukamy nowych sposobów na zainteresowanie klientów naszą ofertą. Część osób przychodzi po książki, część po dewocjonalia, które w naszym przypadku wypracowują obrót rzędu 15 %. Trzeba tu także zaznaczyć, że tak naprawdę to większość tzw. hurtowni książek katolickich, większość swoich obrotów osiąga nie na książkach, ale  właśnie na dewocjonaliach. Tymczasem w naszej ofercie są książki nie tylko miłe i przyjemne, ale również  opracowania naukowe z dziedziny teologii i filozofii. Współpracujemy prawie z wszystkimi wydawnictwami katolickim. Z tymi dużymi, jak również małymi. Można u nas znaleźć również książki niektórych wydawnictw protestanckich jak i dużych wydawnictw świeckich mających w swojej ofercie literaturę religijną.JW: Wspomniał Pan o tym, że oprócz działalności dystrybucyjnej Emmanuel prowadzi działalność wydawniczą i poligraficzną

CzM:
Dużym wsparciem dla firmy jest nasza działalność poligraficzno-wydawnicza. Oprócz wydawania w ciągu roku kilku własnych pozycji książkowych i audio (około 4 do 5 pozycji rocznie), prowadzimy również działalność usługową. Naszym klientom oferujemy  usługi z zakresu poligrafii, składu, grafiki itp.. Ten dział naszej działalności przyciąga nowych klientów, którzy również chętniej zaglądają do naszego działu handlowego, celem zakupu książek.
Na rynku jesteśmy też rozpoznawalni, jako firma sprzedająca i oprawiająca w skórę Pismo Święte. Z dużą skutecznością robimy to od 12 lat i wypracowaliśmy sobie pewną i dobrą markę.
Jednym ze sposobów przyciągania klientów do naszej firmy było wprowadzenie systemu samoobsługowego. Nie posiadamy w tej chwili osobno wzorcowni i osobno magazynu. Wszystko leży na półkach. Pozwoliło nam to na skrócenie czasu obsługi klienta. Klient nie musi już stać w dwóch kolejkach do kasy i do magazynu. Oczywiście ma to również swoje minusy. Trzeba nieustannie sprzątać i układać to co klienci poprzestawiają. Nie wspomnę już o ginących egzemplarzach.JW: A jak dajecie sobie radę na polu sprzedaży bezpośredniej

CzM:
Coraz większe znaczenie ma sprzedaż wysyłkowa, realizowana przede wszystkim dzięki naszemu sklepowi internetowemu www.sklep.emmanuel.pl. Mamy go już od 3 lat, ale w styczniu tego roku postanowiliśmy zainwestować w dalszy rozwój tego medium kontaktu z naszymi klientami. Duże nakłady opłacały się. Widzimy wyraźny wzrost sprzedaży internetowej. Chętnie odwiedzają naszą witrynę klienci indywidualni jak i hurtowi, którzy mają możliwość przeglądania naszej oferty  w cenach detalicznych lub hurtowych.. Mam nadzieję, że sprzedaż  tym kanałem będzie rosła systematycznie z miesiąca na miesiąc.

JW: Na koniec jakie plany na przyszłość

CzM: Co do przyszłości, to mam różne plany, chociaż nie są one jeszcze zbyt dobrze sprecyzowane. Myślę, że najważniejsze to rozwój sprzedaży internetowej, poszukiwanie nowych form dystrybucji i reklamy, być może rozszerzenie oferty o inne sektory i segmenty rynku. Także działalność wydawniczo poligraficzna, nie może zostać przez nas zaniedbana i musi przybrać bardziej dynamiczną formę.

JW: Dziękuję za rozmowę. Życzę samych sukcesów w nadchodzącym roku.

CzM: Wszystkim moim klientom także proszę przekazać moc najgorętszych życzeń z okazji Bożego Narodzenia i Nowego Roku.

Kategorie: Rynek Polski, Wywiady

Skomentuj

Tylko zalogowani użytkownicy mogą komentować.