Czy upadek Konemanna? Pokonany własną bronią.

Czy upadek Konemanna? Pokonany własną bronią.

Przegląd

Ważą się losy niemieckiego wydawnictwa Konemann specjalizującego się w publikacji książki o najwyższej jakości tekstu i druku (kuchnia, zdrowie, kultura, sztuka, dzieci, wypoczynek) po niewygórowanej cenie. W sądzie w Kolonii został złożony wniosek o niewypłacalność firmy. Oznacza to, że firma jest chroniona prawnie przez sąd przed kredytodawcami i ma wyznaczony czas na porozumienie z wierzycielami. Takie rozwiązanie prawne jest stosowane w sytuacji, gdy sąd uzna, iż firma posiada potencjał i bazę do prowadzenia działalności. Obecnie zarządzanie przedsiębiorstwem przebiega pod “okiem” syndyka, który ma za zadanie ocenić czy jest możliwe kontynuowanie działalności przez firmę i przedstawić plan restrukturyzacji. Dopiero po wystosowaniu przez niego opinii sąd zadecyduje o dalszych losach i ewentualnej upadłości.

Kłopoty spowodowane są m.in. olbrzymimi długami w jakie popadła firma. Konemann pod względem obrotów należy do największych wydawnictw niemieckich, jednak za intensywnym wzrostem w ostatnim okresie nie mogła nadążyć administracja, logistyka i finansowanie.
To czy pozostanie na rynku zależy od dobrej woli wierzycieli, którzy musieliby się zgodzić na umorzenie długu rzędu 140 mln euro (86 mln funtów). Langenscheidt, od kwietnia będący w posiadaniu większościowego udziału w kolońskim wydawnictwie ma nadzieję, że ta wersja wydarzeń jest realna. Innym rozwiązaniem byłoby sprzedanie kłopotliwego wydawnictwa, ale na razie chętnych nie widać.

Mimo tych kłopotów  Benedykt Gdalewicz, przedstawiciel firmy na rynek polski zapewnia, że obecnie w magazynach znajduje się wystarczająca ilość tytułów, która zabezpiecza ciągłość dostaw w przeciągu co najmniej kolejnych 6 miesięcy. Zapewnił także, że kontynuowana będzie publikacja najbardziej popularnych serii.

W kwietniu 2001 r., kiedy Langenscheidt przejmował Konemanna już było wiadomo o sporym zadłużeniu wydawnictwa, ale przygotowany pakiet działań restrukturyzacyjnych nie przyniósł spodziewanych rezultatów.

Nadmierna podaż i zaniżanie cen groźne dla wydawców książek ilustrowanych. 

W 1994 roku Benedykt Taschen na łamach Publishers Weekly ogłosił początek swojej działalności i dla wielu wydawców książek ilustrowanych, którzy dominowali na rynku oznaczało to początek kłopotów. W 2000 w Stanach Zjednoczonych sprzedaż albumów Taschena wzrosła do 20 mln dol z 5 mln dol. w latach poprzednich.

To właśnie Tachen pierwszy “wpadł” na pomysł publikowania tańszych wydań książek o sztuce. Po raz kolejny sprawdziło się powiedzenie, iż uczeń przerósł mistrza, ponieważ Ludwig Konemann zdobywający swoje doświadczenie u Taschena stał się jego głównym rywalem.

W ostatniej dekadzie Taschen i Konemann wstrząsnęli rynkiem książek ilustrowanych rozpoczynając druk wielkich albumów do kilku krajów,  w kilku wersjach językowych równocześnie. Ponadto Taschen rozpoczął wydawanie ekskluzywnych albumów, jak np. książka ze zdjęciami Helmuta Newtona za cenę 1 500 dol. (W Polsce “Sumo” kosztowała około 10 tys. zł).

W ostatnim roku wydawcy książek ilustrowanych w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii znacznie okroili swoje plany wydawnicze i rozwoju. Część prestiżowych wydawnictw była zmuszona do reorganizacji firm i zamykania księgarni firmowych. Na przykład Penguin Putnam (część Pearsona) zmniejszył liczbę wydanych tytułów albumowych o połowę – do 20 rocznie.
Wydawcy coraz chętniej przenoszą produkcję książek do krajów azjatyckich i tną koszty papieru czy oprawy. Wydawcy podkreślają także, że obecnie dobór tytułów musi być bardzo przemyślany i najlepiej, jeżeli na okładce znajdują się popularne tzw. kultowe nazwiska. Dowodem na to jest np. “The Beatles Anthology”, która została sprzedana w nakładzie 275 tys. egz. w cenie 30 funtów. Obecnie sukces mogą przynieść tytuły mające precyzyjnie określonego odbiorcę, a nawet książki niszowe. Część wydawców drukuje książki na specjalne zamówienie, które nie trafiają do księgarń lecz np. do firm.
Ci którzy nie potrafią się dostosować do nowych warunków rynku nie przetrwają. Brytyjskie Collins & Brown Publishing warte wiosną ub. roku 10 mln funtów z powodów finansowych zostało kilka miesięcy później sprzedane za 2 mln funtów.

Wszyscy pamiętamy jak wielki niepokój wśród polskich wydawców książek ilustrowanych wzbudziły informacje o wejściu Konemanna na polski rynek. Nie byli odosobnieni w swoich odczuciach. Konemann – to hasło, które pojawia się najczęściej na ustach brytyjskich wydawców lamentujących nad rynkiem koedycji. Ich zdaniem agresywna polityka Konemanna doprowadziła do gwałtownego spadku cen książek na rynkach europejskich. Na rynku brytyjskim, wiele tytułów sprzedaje się w nakładzie mniejszym niż 3 tys. egz. co oznacza, że nie zostają pokryte nawet koszty druku. Dopiero sprzedaż na rynki europejskie i do Stanów Zjednoczonych czyni produkcję opłacalną. W Polsce tytuły albumowe sprzedają się średnio w nakładach 2,5-3 tys. egz. W przypadku 5 tys. sprzedanych egzemplarzy (more…)

Ta strona jest dostępna tylko dla zalogowanych osób. Jeżeli masz konto, to się zaloguj, a w innym przypadku zarejestruj się.

Logowanie użytkownika
 Remember Me  
Rejestracja nowego użytkownika
*Pole wymagane
Tagi: Koenemann

Ten wpis jest zabezpieczony hasłem. Wpisz hasło by zobaczyć komentarze.