„Sięgając marzeń” – nieprzewidywalna książka o stosunkach nie tylko damsko-męskich…
Przegląd
- Typ: Literatura
- Marka: Psychoskok
„Sięgając marzeń” – nieprzewidywalna książka o stosunkach nie tylko damsko-męskich…
Bez względu na wszystko warto mieć marzenia. Przekonają nas o tym trzy niezwykłe kobiety. Przyjaciółki, które jeszcze w czasach licealnych połączyły wspólne zainteresowania. Choć każda z nich podążyła inną drogą upływający czas nie nadszarpnął siły przyjaźni, o czym niebawem się przekonają…
Iza zapragnie odnaleźć swą biologiczną matkę oraz zabrać w „podróż do przyszłości” przyjaciółki. Tolka i Ewka z radością przyjmą jej propozycję, bo przecież potrzeba realizacji marzeń to cecha, która charakteryzuje każdą z nich. Ale czy warto poszukiwać spełnienia, skoro żadna do końca nie jest przygotowana na to co ją czeka?
„Sięgając marzeń” to pełna błyskotliwych dialogów, nieoczekiwanych zwrotów akcji, debiutancka powieść Mai Chmiel. Napisana z pewną dozą humoru, aczkolwiek poruszająca ważne aspekty życia do końca trzyma czytelnika w napięciu.
Książka dostępna w wersji drukowanej na tylkorelaks.pl oraz w formie ebooka w księgarni internetowej ebooki123.pl
Odwiedź nasz sklep internetowy
Fragment z książki
Ja, to już się chyba zorientowaliście, jestem oczkiem i to dosłownym w głowie mojej zatroskanej mamusi. Chociaż nie! Przewrażliwionej – tak bym to ujęła – mamusi, która martwi się, że jej jedyna córeczka zostanie starą panną.
Na skutek tego nie dostąpi ona zaszczytu bycia babcią. Od jakiegoś czasu, mniej więcej dwóch lat, stało się to jej obsesją.
Ona rzecz jasna wie wszystko najlepiej, ja przebieram jak w rękawiczkach, a facetów wolnego stanu jest jak grzybów po deszczu. Nie pojmuję toku jej rozumowania. Wiadomo, że to ja będę z kimś dzielić swoje życie, ja komuś powierzę najskrytsze marzenia, tajemnice i uczucia. Nie dociera do niej ten fakt i jakich bym nie użyła argumentów, zawsze będę na straconej pozycji. Założenie odgórne niczym nienaruszalne, boskie prawo.
Ostatnio powiedziałam jej, że brak stałego związku nie wyklucza możliwości zajścia w ciążę. To było tylko dolaniem oliwy do ognia, od tamtej pory, co drugi dzień potrafi do mnie wydzwaniać z jednym i tym samym pytaniem:
„Kochanie, co tam w pracy, jak się czujesz?”.
Średnia tych połączeń jest liczona w dziesiątkach, by po tych podchodach wytoczyć działo większego kalibru:
„Masz prawie trzydzieści sześć lat i jeszcze się nie ustatkowałaś. Niedługo umrę i wnucząt nie zobaczę…” Coraz częściej zastanawiam się, czy nie jestem na poligonie. Zachowując racjonalne odruchy – jeszcze – typu matka – córka i nie chcąc jej urazić, gdyż jest bardzo wrażliwą osobą, ze stoickim spokojem oraz opanowaniem tłumaczę, że przed nią jeszcze długie lata życia, a wnucząt będzie mieć po dziurki w nosie. Wiem, iż chce wzbudzić we mnie poczucie winy, dlatego też nie zdradzam jej moich planów dotyczących rodziny. Tak naprawdę nie mam zamiaru mieć dzieci. No, może kiedyś i jak już to standardowo w liczbie 1. Ja nie mam rodzeństwa i nie odbieram tego jakoś negatywnie, nigdy też nie stwierdzono u mnie syndromu jedynaka, który podobno jest bardzo popularny w Stanach.
Izę i Ewę poznałam w szkole, pamiętam jak dziś. Trudno było nie zauważyć Rudej, która z tą burzą loków na głowie wyglądała, jakby ją prąd poraził albo jakby zapomniała użyć dyscyplinującego wosku oraz Ewy w rozmiarze modelki, przy której w ciągu miesiąca nabawiłam się kompleksów. Ja wyglądałam zwyczajnie, podobnie jak kilka milionów kobiet chodzących po tym świecie – niestety.
Artykuły powiązane:
O autorze
Skomentuj
Tylko zalogowani użytkownicy mogą komentować.