Interes się kręci, ale żadnych nowych trendów czy ożywczych bodźców nie ma
Przegląd
- Typ: Wydarzenia
(…) Okrzepli i awansowali pisarze, którzy jeszcze kilka lat temu nie byli notowani na literackiej giełdzie. To bez wątpienia przypadek Andrzeja Muszyńskiego, który w 2015 roku wydał reportażową opowieść o Birmie (Cyklon) oraz swoją pierwszą powieść (Podkrzywdzie). Błysnął także Jakub Małecki, o którym – mimo całkiem sporego dorobku – raczej wcześniej nie słyszeliśmy, dając Dygot, miejscami świetny, w całości interesujący. A jeśli już o młodzieży literackiej mowa, to podobnie jak w poprzednich sezonach dobrych debiutów mieliśmy jak na lekarstwo. Pojawienie się debiutanckiego tomiku prozy Weroniki Murek (Uprawa roślin południowych metodą Miczurina) uznać trzeba za niezwykłe (i niestety absolutnie odosobnione) wydarzenie – jest w nim nie tylko świeżość, ale i jakiś nowy, zaskakujący pomysł na literackie obrazowanie. Inne prozatorskie debiuty 2015 roku, choć zgrabne i udane, mieszczą się w kanonie poprawności – jak Skoruń Macieja Płazy czy Atlas: Doppelganger Dominiki Słowik.
Dominantą roku 2015 było – jeśli wolno tak powiedzieć – dowartościowanie historii. Nie jest chyba sprawą przypadku, że najbardziej okazałe utwory tego sezonu to powieści historyczne, z których dwie zasługują na szczególną pochwałę: rewelacyjna Solfatara Macieja Hena i intrygujący Turniej cieni Elżbiety Cherezińskiej. Świetnie radziły sobie niefikcjonalne książki historyczne – można odnieść wrażenie, że ich autorom wypłacono premię za zwrot w stronę przeszłości. Przykłady pierwsze z brzegu to reportaż historyczny Magdaleny Grzebałkowskiej 1945. Wojna i pokój oraz proza wspomnieniowa Joanny Olczak-Ronikier Wtedy. O powojennym Krakowie. Również sposób, w jaki była prezentowana cudem odnaleziona powieść Marka Hłaski Wilk, daje wiele do myślenia. A przecież mieliśmy jeszcze, wydaną z 85-letnim poślizgiem, powieść Teodora Parnickiego Trzy minuty po trzeciej oraz tom pism rozproszonych i częściowo niepublikowanych Mirona Białoszewskiego Proza stojąca, proza leżąca. Jeżeli do tego dorzucimy reklamę, jaka towarzyszyła pojawieniu się nowego przekładu Rękopisu znalezionego w Saragossie Jana Potockiego, to nie ma innego wyjścia – trzeba uznać, że historyczność/dawność stała się cennym atrybutem. Wydawcy zatem próbowali nas zainteresować problematyką, która do niedawna zajmowała tylko zawodowców – akademickich filologów bądź krytyków przekładu. Z niezłych chyba skutkiem próbowali, bo kiedy w ilustrowanym magazynie widzę tekst poświęcony dawnej i aktualnej translacji Rękopisu…, to wiem, że to coś znaczy. (…)
czytaj cały artykuł TUTAJ
Artykuły powiązane:
Skomentuj
Tylko zalogowani użytkownicy mogą komentować.