Droższe “tanie podręczniki”
Obniżenie cen podręczników bez straty jakości nie jest możliwe, bo dzisiejsze ich ceny są cenami równowagi
Minister Roman Giertych dokonał podczas swej konferencji prasowej 9 czerwca tego roku kolejnej odsłony programu “Tanie podręczniki”. Marcowe porozumienie wydawców i księgarzy z Ministerstwem Edukacji już nie jest aktualne.
Nie było ono kompromisem ani łatwym, ani oczywistym, ale zachowywało najważniejsze osiągnięcia polskiej reformy oświaty: pluralizm metod i treści nauczania, wybór podręcznika przez nauczyciela i zasadę wolnej konkurencji jako regułę podnoszenia jakości i obniżania ceny podręczników.
I wnosiło jeden nowy element: stabilizowało użytkowanie podręczników w szkole na minimum trzy lata, aby starsze dzieci mogły przekazywać książki młodszemu rodzeństwu.
Tymczasem nowy minister edukacji ma swój własny program potanienia podręczników. Proponuje przetarg, który wyłoni trzy podręczniki dla każdej klasy z każdego przedmiotu, eliminując tym samym wszystkie pozostałe – bo choć program ma być dobrowolny, trudno wyobrazić sobie szkołę, która nakaże rodzicom kupno droższych. Wydrukowane w dużym nakładzie (a więc tanie) podręczniki ma wykupić państwo, a następnie odsprzedawać rodzicom uczniów.
WĄTPLIWA OSZCZĘDNOŚĆ
Tu pojawiają się pierwsze wątpliwości. W poprzednim porozumieniu szanowano wybory nauczycielskie – ograniczono liczbę podręczników do trzech w danej szkole, ale nie eliminowano różnorodności podręczników. Minister Giertych ogranicza całą ofertę do trzech nie w jednej szkole, ale na całym rynku. Wybór przez komisje przetargowe tylko niektórych podręczników spowoduje gwałtowną zapaść ekonomiczną absolutnie wszystkich wydawnictw.
Tu pojawiają się pierwsze wątpliwości. W poprzednim porozumieniu szanowano wybory nauczycielskie – ograniczono liczbę podręczników do trzech w danej szkole, ale nie eliminowano różnorodności podręczników. Minister Giertych ogranicza całą ofertę do trzech nie w jednej szkole, ale na całym rynku. Wybór przez komisje przetargowe tylko niektórych podręczników spowoduje gwałtowną zapaść ekonomiczną absolutnie wszystkich wydawnictw.
Zostanie na rynku tylko kilka z nich – te, które wygrają największą liczbę przetargów. Wydawcy, gdy już wyeliminują konkurencję, będą dyktować ceny komisjom przetargowym i na pewno nie będą wysilać się, aby podwyższyć jakość. Minister liczy, że po pozbyciu się konkurencji łatwiej poradzi sobie z kilkoma pozostałymi na rynku podmiotami i będzie miał niemal nieograniczony wpływ na treść nielicznych, pozostałych po redukcji podręczników. Można się obawiać, że jest to słuszna rachuba.
MEN ma kupować podręczniki od wydawców, a następnie sprzedawać je rodzicom. Czy rzeczywiście sprzeda je taniej, niż kosztują dzisiaj?
Oszczędność uzyskaną na pominięciu księgarzy i hurtowników minister Giertych oszacował na miliard złotych, niesłusznie i nielegalnie zarabiany przez pośredników jako ich marża. Tymczasem cały rynek nowych podręczników to ok. 940 mln (licząc w cenach detalicznych), a pośrednicy zarabiają maksimum 4 – 5 procent netto.
PRZETARG NIE ZMIENI CEN
Idea przetargu na podręczniki jest pomysłem chybionym. Wydawcy od dawna już nie konkurują ze sobą ceną, a ceny podręczników tego samego poziomu edukacyjnego są do siebie zbliżone. Wydawca nie może jeszcze bardziej obniżyć ceny podręcznika – zmuszenie go do tego doprowadzi do wyniszczającej walki wydawnictw na ceny, a następnie do zapaści rynkowej. Obniżenie cen podręczników poprzez zwiększenie ich nakładów i ograniczenie ich liczby do trzech nie nastąpi, bo dziś dominuje na rynku po kilka podręczników, a te o najwyższym nakładzie dyktują ceny pozostałym.
Idea przetargu na podręczniki jest pomysłem chybionym. Wydawcy od dawna już nie konkurują ze sobą ceną, a ceny podręczników tego samego poziomu edukacyjnego są do siebie zbliżone. Wydawca nie może jeszcze bardziej obniżyć ceny podręcznika – zmuszenie go do tego doprowadzi do wyniszczającej walki wydawnictw na ceny, a następnie do zapaści rynkowej. Obniżenie cen podręczników poprzez zwiększenie ich nakładów i ograniczenie ich liczby do trzech nie nastąpi, bo dziś dominuje na rynku po kilka podręczników, a te o najwyższym nakładzie dyktują ceny pozostałym.
Przetarg nie zmieni więc cen podręczników. Z pewnością natomiast doprowadzi do znacznego pogorszenia się jakości edukacji, bo tam, gdzie cena jest najważniejszym kryterium, jakość zawsze staje się fikcją.
Bez dużych zmian w objętości i treści podręczników (tzn. eliminacji kosztownych elementów, np. reprodukcji, zdjęć, rysunków, map, cytatów z obcych dzieł itd.) nie jest możliwe obniżenie cen podręczników, ponieważ dzisiejsza ich cena jest ceną równowagi, a podręczniki w Polsce są tak tanie, jak to tylko możliwe. Straty natomiast wynikające z pomysłu przetargu trudno nawet ogarnąć.
POPARCIE PREZYDENTA
Bardzo niepokoi, że minister Giertych zyskał dla swych planów poparcie prezydenta RP, który osobiście chce kierować komisją podręcznikową. Komisja ta swój przedmiot zainteresowania ograniczyła tylko do przedmiotów humanistycznych. Ten wybór wyraźnie wskazuje na chęć wpływania na treść podręczników. Takie polityczne sterowanie kształceniem młodzieży wyraźnie odnosi nas do niechlubnej przeszłości.
Prezydent Lech Kaczyński osobiście sterujący treścią podręczników – to rozwiązanie bez precedensu w cywilizowanym świecie. Nawet gdyby prezydent chciał być całkowicie bezstronny (a jeśli tak, to po co nadkomisja ponad ministerialnymi rzeczoznawcami?), to autor podręcznika i tak będzie dążył do odgadnięcia intencji najwyższego arbitra, a nie do bezstronności.
TAŃSZY DLA RODZICÓW, DROŻSZY DLA PODATNIKA
Projekt ministra Giertycha ma jeszcze jeden słaby punkt – tak naprawdę nie przewiduje wprowadzania na rynek nowych podręczników. W polskiej oświacie może zabraknąć czegoś, co jest warunkiem wszelkiego rozwoju i twórczości.
Projekt ministra Giertycha ma jeszcze jeden słaby punkt – tak naprawdę nie przewiduje wprowadzania na rynek nowych podręczników. W polskiej oświacie może zabraknąć czegoś, co jest warunkiem wszelkiego rozwoju i twórczości.
Dotychczas edukacja była naszym atutem wśród państw Unii Europejskiej. Zachodzi jednak obawa, że po rewolucji w “tanich podręcznikach” polska młodzież mimo licznych lekcji patriotyzmu będzie poszukiwała lepszej edukacji za granicą, tak jak dzisiaj poszukuje tam pracy.
Projekt ministra zakłada pominięcie dotychczasowych kanałów dystrybucyjnych, zaś ich zadania mają przejąć albo same szkoły, albo samorządy. Ktoś zatem i tak musi wykonać pracę, którą dotychczas wykonywał księgarz. W efekcie być może podręcznik będzie odrobinę tańszy dla rodziców, ale będzie na pewno o wiele droższy dla polskiego podatnika.
Czas też wyraźnie powiedzieć, że kolejne próby podejmowane przez Ministerstwo Edukacji w celu obniżenia cen podręczników mają wyraźnie zastępczy charakter. Z równą pasją można by dyskutować o cenach trampek, plecaków, materiałów piśmiennych, które (wg badań OBOP) stanowią połowę kosztów wyposażenia ucznia do szkoły, a tzw. zielone szkoły kosztują rocznie mniej więcej dwa razy tyle, ile komplet podręczników.
Podręczniki w Polsce są bardzo tanie, a zarazem niedostępne dla sporej części społeczeństwa. Można też powiedzieć inaczej – wszystkie towary na polskim rynku są za drogie dla ludzi, których na nie nie stać.
Trzeba im zatem pomóc, lecz nie poprzez paraliż sprawnie funkcjonującego systemu. Dla wszystkich obserwatorów tej sytuacji jest jasne, że celem całej operacji jest przejęcie kontroli politycznej nad edukacją.
PIOTR MARCISZUK, Prezes Polskiej Izby Książki
Artykuły powiązane:
Kategorie:
Edukacja
Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/wirtua/domains/wirtualnywydawca.pl/public_html/wp-content/themes/waszww-theme/includes/single/post-tags.php on line 4
O autorze
Skomentuj
Tylko zalogowani użytkownicy mogą komentować.