Jak wyglądały początki polskiego hip-hopu? Historia Krzysztofa Kozaka i wytwórni RRX

Przegląd

Gangster grożący raperom i próbujący ich oszukać, który wszędzie pojawia się w towarzystwie kobiet. Tak w filmie „Jesteś bogiem” opowiadającym historię Paktofoniki przedstawiony został Krzysztof Kozak. Jeden z pierwszych wydawców rapu w Polsce wygrał proces o zniesławienie z twórcami filmu, a teraz wydaje swoją książkę „Za drinem drin”. Opowiada w niej, jak naprawdę wyglądały perypetie prowadzonej przez niego wytwórni RRX, w której wydawali m.in. Peja, Sokół, Tede, Pezet, Chada czy Borixon.

Krzysztof Kozak nie jest wzorem do naśladowania, ale nie boi się opowiadać o sprawach trudnych. Dlatego właśnie wzbudza sympatię i szacunek za to, co zrobił dla polskiego rapu.
Hirek Wrona

Na początku XXI w., gdy na Stadionie Dziesięciolecia sprzedawano pirackie kasety i płyty, on płacił raperom za albumy najnowszymi samochodami lub workami pełnymi banknotów, kręcił drogie teledyski, a za zarobione pieniądze organizował imprezy, na których nie brakowało alkoholu i kokainy. Wytwórnia RRX przeszła do historii jako najbardziej niekonwencjonalna i hardkorowa w historii rodzimego rapu.
„Drin za drin” to wspomnienia człowieka uważanego przez wielu za ojca chrzestnego polskiego rapu, w których opowiada o tłustych latach RRX, gdy wydawał rap, jakiego Polska jeszcze nie słyszała. Peja, Sokół, Tede, Pezet, Chada czy Borixon to legendy tej sceny, a albumy takie jak Chleb Powszedni ZIP Składu, Nastukafszy Warszawskiego Deszczu czy Trzy Wzgórza Ya-Pa 3 stały się klasykami znanymi milionom fanów hip-hopu. Dlaczego poróżnił się z Peją? Jaki naprawdę był Tomasz Chada? Dlaczego przyjaźń między Tede i Borixonem dobiegła końca?
Krzysztof Kozak po latach przebywania w cieniu powraca z najmocniejszą książką o polskim rapie, jaka kiedykolwiek się ukazała. Legendarny wydawca zdradza, co działo się w warszawskich studiu Schron, które dla wielu raperów było niczym drugi dom, i dlaczego działalność wytwórni RRX została nagle przerwana.

Legendarny wydawca i jeden z najlepszych wywiadowców w kraju brawurowo wymieszali gawędę z konkretem. Ta książka po prostu musiała kiedyś powstać.
Krzysztof Nowak, Rzeczpospolita i Interia.pl

Współautorem wspomnień jest Hubert Kęska – wychowany na starej szkole rapu dziennikarz i autor książek. Napisał m.in. „Zrozumieć boks”, czyli publikację będącą zbiorem wywiadów z ludźmi polskiego boksu: Arturem Szpilką czy Andrzejem Gołotą, oraz współtworzył biografię mistrzyni MMA, Joanny Jędrzejczyk „Czarno na białym”.
Książka Krzysztofa Kozaka „Za drinem drin, za kreską kreska” ukaże się 13 października.

Krzysztof Kozak i Tede

Fragment książki:

Pieniądze chowałem po kieszeniach. Zawsze miałem ich sporo. Nie, nie w plikach. W roladach.
To ja, Krzysztof Kozak. Jestem jednym z pierwszych polskich rapowych wydawców. Pionierem. Geniuszem sprzedającym warzywa na straganie i zamieniającym płyty w złoto.

Trenerem przygotowującym zawodników do wejścia na ring. Gdyby nie ja, Latkowski nie nakręciłby Blokersów, a kilku raperów nie dostałoby Fryderyka.
Kiedyś wydawał największe gwiazdy, dziś jeździ boltem – tak zatytułowano ostatni wywiad, jakiego udzieliłem. A doskonale pamiętam, jak turlaliśmy się taksą na koncerty… (…)
Raperów traktowałem jak członków rodziny. A koks i alkohol – jako rodzaj służbowej diety. Stworzyłem RRX, czyli najbardziej hardkorową wytwórnię w historii. Zanim zostałem wywieziony do lasu, zanim oskarżono mnie o morderstwo i terroryzm, skończyłem szkołę muzyczną. To u mnie swoje kariery zaczynali Sokół, Peja, Chada, Borixon i Tede. W studiu Pih wypisał na ścianie nasze priorytety. Nie było tam: „nie zaciągać długów”. Nie było: „opłacać na czas rachunki”, „kupić sobie dom”. Było za to: „dobrze zjeść”, „wciągnąć”, „zaruchać”. I „robić rap”. Czyli tak naprawdę – żyć tu i teraz.

Dla nas najważniejszy był rap. Rap i dobre samopoczucie. Raperzy, przebywając ze mną, uczyli się życia. To, o czym potem nawijali w kawałkach, było jego częścią. Policja zatrzymuje mnie i Tedego, a my wąchamy koks. Wychodzimy z domu, a na podjeździe motor i trzy samochody. „To którym dzisiaj?”. Ludzie na nasze auta patrzyli tak, jak dzisiaj patrzy się na lambo.

Od wydmuszek po jajkach w studiu, przez after party z pogranicza hard porno i totalnej libacji, do szalonych trzech lat, przez które na zawsze przylgnęło do nas określenie „narkomańsko- pijacka bohema”.

 

Kategorie: Literatura
Tagi: SQN