Wydawca tak jak rolnik – musi znać się na "pogodzie" i obserwować zmiany. Dawniej było łatwiej, ponieważ wybór był mniejszy. Teraz jedno z pierwszych pytań jakie sobie powinien zadać, to jaką wybrać technikę publikacji – druk tradycyjny, druk cyfrowy czy może postawić na bazę on-line? Są segmenty rynku w których słońce świeci dla tych dwóch ostatnich możliwości.

Print on demand zyskuje sobie coraz większą popularność wśród wydawców publikacji niskonakładowych – książek naukowych czy profesjonalnych. Na zachodzie większość wydawców akademickich współpracuje już z firmami oferującymi usługi druku na żądanie. W bazach tych firm znajdują się setki tytułów takich wydawców jak Simon & Schuster, Time Warner, Harvard University Press, Cambridge University Press, Blackwell, Penguin czy Holtzbrinck gotowych do natychmiastowego wydania w momencie, w którym pojawi się na nie zamówienie. 

Od ponad dwóch lat z usług drukarni cyfrowej Sowa korzystają już m.in. takie wydawnictwa jak Nakom czy Dajas. Obie oficyny specjalizują się w książce naukowej adresowanej do studentów oraz pracowników naukowych. Nakom posiada również bogata ofertę z zakresu informatyki. 
Średnie nakłady książek tych wydawnictw wahają się pomiędzy 1000 a 2000 egz. Zgodnie przyznają, że druk cyfrowy wykorzystują za każdym razie, jeżeli nakład publikacji nie przekracza 500 egz. Do korzystania z print on demand zachęciły ich takie czynniki jak: krótkie terminy, brak kosztów magazynowania i dobra jakość druku. Nie ma pojęcia skończonego nakładu i nadprodukcji. Nakom w przyszłości planuje wykorzystywać tą metodę do pilotażu nowych tytułów na rynku. 

Analitycy szacują, że roczna dynamika wzrostu wartości sprzedaży usług w zakresie druku cyfrowego wynosi około 20%. W 1997 roku wynosiła 10,5 mld dol., w 2003 roku będzie to już około 35,1 mld dol. 

Wykres: Dynamika wzrostu poszczególnych metod druku w sektorze literatury profesjonalnej i non-fiction ( Helen Juhola, VTT Information Technology,2000).

Nieco innych możliwości poszukują wydawcy publikacji encyklopedycznych czy słownikowych. Im zależy, aby krąg czytelników był jak największy i aby oferować im nowe możliwości sortowania wiedzy. Kilka miesięcy temu w tekście Czas zacząć wykorzystywać ten potencjał. Czy wersje papierowe encyklopedii mają rację bytu? pisaliśmy o inicjatywie wydawców Encyklopedii Britannica, którzy wprowadzili opłaty za korzystanie z serwisu Britannica.com. 
W ślad za nimi idą następni. W marcu tego roku Oxford University Press opublikował wszystkie najważniejsze tytuły słownikowe w Internecie tworząc prawdziwe centrum wiedzy. The Core Collection, jako część projektu zwanego Oxford Reference Online integruje wiedzę z ponad 100 słowników i encyklopedii pogrupowanych alfabetycznie od astronomii do zoologii. Roczna subskrypcja serwisu dla szkół wynosi około 250 dol., a np. dla bibliotek, w których materiały będą wykorzystywane przez wielu użytkowników wynosi ona nawet ponad 3 000 dol. Instytucje mogą się również zapisywać na 30-dniowe bezpłatne subskrypcje, jak dotąd skorzystało z tej opcji ponad 3 tys. firm. OUP ma nadzieję, że Internauci będą płacić mimo że w sieci istnieje dużo tego typu materiałów dostępnych bezpłatnie.

Digitalizacji poddanych już zostało około 60 000 stron (czyli 40 mln słów). Wydawnictwo zamierza opublikować tą drogą 300 tytułów (czyli 130 mln słów).

Powyższe przykłady mogą wzbudzić błędne odczucie, że są to "zabawki dla bogatych". Okazuje się jednak, że krajem, który modelowo wykorzystuje technikę druku na żądanie jest Rumunia. Oczywiście nie dziwi to wtedy, jeśli weźmie się pod uwagę stale malejące nakłady książek w tym kraju. Pokazuje jednak, że siła leży w zmianie przyzwyczajeń.

K G

Więcej o druku na żądanie >>

(more…)

Ta strona jest dostępna tylko dla zalogowanych osób. Jeżeli masz konto, to się zaloguj, a w innym przypadku zarejestruj się.