Chciałbym kiedyś polecieć do Brazylii – Ireneusz Szymański o swoich marzeniach

Przegląd
- Typ: Wydawnictwa, Wywiady
- Marka: Rebis
WW: Czy pracując tyle lat w jednej firmie i w jednym dziale można mieć jeszcze jakieś marzenia zawodowe?
I.Sz.: Pracując w Polsce w dziale handlowym wydawnictwa prawie codziennie jesteśmy zaskakiwani czymś nowym. Ja się uczę codziennie i codziennie zbieram nowe doświadczenia.
Marzę sobie, żeby chociaż przez jeden dzień nie musieć dzwonić do naszych odbiorców w sprawie należnych nam płatności za sprzedane książki, oraz, że nie zbankrutują hurtownie z Wybrzeża, Dolnego Śląska i Małopolski. Chciałbym, żeby ludzie nadal kupowali i czytali książki (żeby czytali jeszcze więcej książek Wydawnictwa Rebis), i żebym miał nadal satysfakcję ze swojego w tym udziału. A tak poza tym, to chciałbym kiedyś polecieć do Brazylii.
WW: Jak u Państwa w firmie jest usytuowany dział handlowy? Czy ma Pan wpływ na plan wydawniczy?
I.Sz.: Mam oczywiście wpływ i na plan wydawniczy i na wysokość nakładów. Dział handlowy ściśle współpracuje z działem marketingu i z redakcją. Zresztą nie wyobrażam sobie, że mogłoby być inaczej. Jaki sens miałyby np. działania promocyjne bez ścisłej współpracy wszystkich tych działów?
WW: Jakie obserwuje Pan tendencje w dystrybucji książek?
I.Sz.: Zmniejsza się ilość hurtowni i księgarń (i bardzo dobrze) część nie wytrzymuje, a z części rezygnujemy i będziemy nadal rezygnować. Zostaną tylko najlepsi i z takimi będziemy współpracować.
Moim zdaniem przyszłość należy do dużych stabilnych finansowo hurtowni i sieci hurtowni oraz ewentualnie kilku mniejszych hurtowni specjalistycznych. Rośnie ranga sprzedaży poprzez tzw. wysyłkownie, sami zresztą także uruchomiliśmy sprzedaż wysyłkową (jesteśmy oczywiście w Internecie).
Obecnie nasza sprzedaż przez księgarnię wysyłkową to 1,5% naszej ogólnej sprzedaży w roku 1999 (w 1998 – 0,8%) i z miesiąca na miesiąc rośnie. Trzeba się przy tym mocno napracować, ale jest to konieczne, a poza tym jest to przyjemne mieć bezpośredni kontakt z czytelnikiem, który dzwoni prosząc o nasze książki, albo dziękując, że tak szybko je dostał czy chwaląc za jakość i treść.
WW: Co Pana zdaniem ma największy wpływ na wzrost cen książek?
I.Sz.: Czy ceny książek naprawdę tak mocno rosną? Uważam, że ceny książek Rebisu nie są wysokie, proszę zobaczyć ile kosztują książki W.Whartona, czy J.Carrolla, tyle samo kosztuje czasami bilet do kina. Są oczywiście na rynku książki, których ceny są wysokie (za wysokie) może bierze się to stąd, że wydawca boi się, że sprzeda ich niewiele, w związku z tym “odbija” sobie wysoką ceną. Poza tym im mniejszy nakład tym koszt produkcji większy, w związku z tym i cena sprzedaży większa.
WW: Co Pan sądzi o drukowaniu cen na okładkach?
I.Sz.: W Rebisie drukujemy ceny regularnie od początku 1999 roku. Zanim się zdecydowaliśmy konsultowaliśmy się z księgarzami. Myślę, że to uporządkowało kwestię różnych cen w różnych miejscach zakupów książek. Ceny są wydrukowane na książkach i jest “porządek”.
A poza tym jest to zgodne z kodeksem etycznym PIK. Swoją drogą słyszałem o hurtowni współpracującej z marketami, która nakleja na ceny drukowane na książkach własne ceny (oczywiście wyższe) w celu utrzymania odpowiedniego rabatu dla marketu.
WW: Jedno ze zdjęć prezentuje drużynę piłkarską. Z kim zagracie na 11. Targach Książki w Warszawie?
I.Sz.: Podczas Targów organizujemy turniej z okazji 10-lecia Rebisu. Odbędzie się on w czwartek 14 września o 19.00 w sali WAT na Bemowie. Zgłosiły się reprezentacje Wyd. Prószyński i S-ka, EMPiK-u, Gazety Wyborczej, OSD Azymut i oczywiście Rebisu.
Drużyna piłkarska Rebisu to głównie pracownicy działu handlowego i marketingu. Działając dość długo w Klubie Uczelnianym AZS przy UAM w Poznaniu (podobnie jak Tomasz Szponder Prezes Zarządu Rebisu) i grając w piłkę w reprezentacji Uniwersytetu, do pracy w Rebisie przyjmowaliśmy tylko dobrych sportowców, tak więc raczej nie przegrywamy.
Rozmawiała Katarzyna Głódkowska
Ireneusz Szymański o sobie:
“Od 1991 r. jeszcze jako student socjologii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu (studiowałem dosyć długo – z przerwami na hodowlę tulipanów w Holandii) pracowałem w Rebisie . Zajmowałem się wtedy głównie rozładowywaniem ciężarówek z książkami (kiedyś to były nakłady).
Robiłem to chyba dobrze, bo zaproponowano mi bardziej odpowiedzialne zajęcia. W październiku 1992 r. zostałem zatrudniony na etacie w dziale handlowym (pracowałem głównie w magazynie).
Artykuły powiązane:
O autorze
Artykuły powiązane
Skomentuj
Tylko zalogowani użytkownicy mogą komentować.