Chciałbym, aby zapamiętano mnie jako prezesa, któremu o coś chodziło – rozmowa z Andrzejem Nowakowskim

Przegląd
- Typ: Wywiady
WaszWW: W grudniu mówił pan, że nie jest jeszcze gotowy, aby odejść ze stanowiska prezesa PIK. Czy teraz jest już właściwy moment?
AN: Nie chodziło o to, że nie byłem gotowy odejść, tylko grudzień nie był najlepszym miesiącem do zmian na stanowisku prezesa. Dlatego zdecydowaliśmy się na przeniesienie wyborów na marzec. Oczywiście nadal jest wiele spraw do zrobienia. A najważniejsza z nich to zmiana statutu PIK. To chyba będzie najpilniejsza sprawa dla mojego następcy.
WaszWW: Czy przez trzy lata prezesowania narobił pan sobie dużo wrogów?
AN: Jak się prowadzi działalność publiczną – a bycie prezesem PIK to jest działalność publiczna – w środowisku zróżnicowanym, które na dodatek funkcjonuje w kryzysie, to trudno mieć samych przyjaciół. Nie należy także postrzegać tego w kategoriach “przyjaciele – wrogowie”. To jest kwestia wizji pewnych środowisk i grup, które traktują prezesa z punktu widzenia interesów swojej branży. Odpowiadając wprost – pewnie, że mam wrogów! W takiej działalności człowiek funduje sobie wrogów albo inaczej – mówiąc eufemistycznie – elektorat negatywny. Jest to absolutnie zrozumiałe. Ale z pracą tą wiąże się też zdobywanie przyjaciół, kolegów i znajomych – z nimi było mi “po drodze”. Sam mam do siebie pretensje, że niektórych rzeczy nie udało mi się zrobić. Na przykład tego, żeby cała Rada miała poczucie pewnej wspólnoty działań. Niektóre słabości organizacyjne wynikały z faktu wewnętrznego rozprężenia, z braku poczucia wspólnoty. A po drugie, gdy zostawałem prezesem PIK, nie do końca miałem świadomość, że przy obecnie obowiązującym statucie funkcja prezesa wymaga pełnego etatu – przynajmniej 8 godzin dziennie w Warszawie. Ja mieszkam i pracuję w Krakowie, a w tej sytuacji trudno jest prowadzić działalność społeczną i jednocześnie odpowiadać za własne wydawnictwo. Ten rodzaj schizofrenii powodował, że – chociaż bardzo chciałem – nie mogłem Izbie poświęcić tyle czasu, ile ona wymaga.
WaszWW: Czy drugi raz zgodziłby się pan zostać prezesem PIK?
AN: Nie, nie zgodziłbym się. Myślę też, że do problemu trzeba podejść inaczej. Doświadczenia, które zdobyłem, nikt mi nie odbierze i przyjdzie czas, że sam sobie to wszystko wewnętrznie poukładam. Nie jest to zresztą tylko kwestia działania na rzecz PIK, ale na rzecz całego środowiska. Przecież działam na rozmaitych polach poza Izbą. Natomiast niewątpliwie PIK jest najważniejszą organizacją w naszej branży.
WaszWW: Mówi pan o działaniu na rzecz środowiska, a przecież ostatnio pojawiały się głosy o działaniu PIK przeciwko swoim członkom, np. Ars Polonie. Czy nie było tak?
AN: Nie, nie było.
WaszWW: Czy konflikty na linii Ars Polona – PIK były konstruktywne, doprowadziły do zmian?
AN: Chciałbym, żeby wraz z moim odejściem, ta cała sytuacja z Ars Poloną przestała kogokolwiek absorbować. Widzę, że zafundowałem sobie konflikt z Ars Poloną, który zaczął funkcjonować na poziomach innych niż dyskusja merytoryczna – na temat kształtu targów, możliwości, programu, cen – i zaczął być rozpatrywany w kategoriach personalnych (głównie przez media i kibiców). A to jest zniechęcające dla wszystkich, przede wszystkim dla mnie, i myślę, że również dla prezesa Ars Polony. Jeżeli ten konflikt spowoduje, że kształt targów międzynarodowych i krajowych pozytywnie się zmieni, to będzie miał on sens. Ale szczerze powiedziawszy rozmów na ten temat mam już dość.
WaszWW: Czy w takim razie sprawa konkurencyjnych targów międzynarodowych jest już definitywnie zakończona? Czy też jako członek PIK będzie pan nadal działał na ich rzecz?
AN: To już jest sprawa nowej Rady i jej nowej polityki. Jako członek PIK poprę wszelkie te inicjatywy, które będą zmierzały do uatrakcyjnienia przedsięwzięć targowych, do uporządkowania rozchwianego rynku targowego w Polsce, do takiego kalkulowania cen, które będą do zaakceptowania dla branży. Dzisiaj targi są wciąż bardzo drogie, zwłaszcza międzynarodowe.
WaszWW: Co by pan chciał, żeby zapamiętano z tej trzyletniej kadencji? Jakim prezesem chciałby pan być zapamiętany?
AN: To trudne pytanie. Chciałbym, aby zapamiętano mnie jako prezesa, któremu o coś chodziło. Z wieloma ludźmi się spierałem. Ale za każdym razem byłem głęboko przekonany, że to są spory w interesie całej branży, nie tylko wydawców i księgarzy. A że te interesy są rozbieżne, to widać. I to nie jest kwestia prezesa. Nawet najdoskonalszy prezes nie załata dziury w sytuacji kryzysu.
WaszWW: Jak pan sobie wyobraża współpracę z tym środowiskiem już jako członek PIK?
AN: Będę się starał pracować społecznie (more…)
Ta strona jest dostępna tylko dla zalogowanych osób. Jeżeli masz konto, to się zaloguj, a w innym przypadku zarejestruj się.